Obrona przed myślami samobójczymi
Ludzie nie potrafią znieść okrutnego kontrastu pomiędzy szczęściem,
jakiego oczekują od życia, a brutalną rzeczywistością pozbawioną
miłości.
Znam dobrze twoje obiekcje: nie mam już chęci ani sił żyć dalej. Jestem
jedynie ciężarem dla mojego otoczenia. Nie ma lekarstwa na moją
depresję... Jeżeli Bóg jest dobry, to zrozumie, że nie mogłem już
dłużej... Trzeba skończyć z tym życiem... Wiem także, co myślisz: jestem
młody i pragnę prawdziwej miłości, lecz rzeczywistość jest absurdalna,
pusta i beznadziejna.
Nie widzę dla siebie sensownej przyszłości. Jeżeli Bóg jest dobry, to
przygotował dla mnie miejsce w innym życiu. Po co więc czekać? Co mam
właściwie do stracenia? Albo czeka mnie wieczne szczęście u Boga, albo
pogrążenie w nicości. Zamiast się męczyć, pójdę na skróty... Znajdźcie
mi choćby jeden jedyny argument za tym, aby mnie odwieść od samobójstwa!
Jasne: jeżeli po drugiej stronie brzegu nie ma już nic, jeśli życie jest
tylko gadżetem, którego wyrzuca się, gdy jest zużyty albo zepsuty - to
po co dłużej się męczyć? Przekonanie o czekającej nas po śmierci nicości
zabija dwadzieścia tysięcy młodych ludzi, którzy każdego roku
popełniają samobójstwo we Francji (to znaczy, dwie osoby na godzinę!).
Zbyt wiele by mówić na temat kłamliwych filozofii, głoszonych przez
"grabarzy Boga", którzy rzucają Jemu wyzwanie: Możesz wynosić się,
poradzimy sobie bez Ciebie, jesteśmy dorośli... Nie da się pogrzebać
Boga bez jednoczesnego grzebania człowieka. Oto zbieramy dziś owoce
zatrutych filozofii i ideologii... Lecz ty, który teraz cierpisz i
chcesz skończyć z życiem, nie masz ochoty do mędrkowania i do
analizowania filozoficznych przyczyn twego złego samopoczucia.
Balansujesz nad przepaścią, stojąc na granicy wytrzymałości.
Potrzebujesz teraz jak najbardziej solidnych i przekonujących
argumentów, żeby żyć. Pozwól, że postawię ci jedno pytanie: czy
spojrzałeś na mapę, dokąd zamierzasz się wybrać na wieczność? Czy
rozglądałeś się za osobami, które mogłyby ci "dać cynk" na temat tamtego
świata? Czy w ogóle zastanawiałeś się nad tym, co czeka ciebie po
śmierci?
Wiedz najpierw, że nie wpadniesz w nicość, ponieważ niczego takiego nie
ma. Trzeba jasno powiedzieć za najbardziej wybitnymi ludźmi nauki,
między innymi, że ten wymysł w postaci "nicości" jest już przeżytkiem.
Intuicyjne przeczuwanie prawdy o istnieniu życia po śmierci - o
jakąkolwiek formę życia przyszłego by tu nie chodziło - należy do
podstawowych danych naukowych.
Chciałabym zaproponować ci dwa typy świadectw. Jakkolwiek prawdą jest,
że nikt do nas nie przyszedł z tamtego świata i nie opowiedział, jak on
wygląda, to jednak istnieje wielu ludzi, którzy bardzo mocno zbliżyli
się do granicy z wiecznością. Ich świadectwo potrafi rzucić odrobinę
światła na temat tego, co nas czeka. Otóż, tysiące albo i więcej ludzi
doświadczyło śmierci klinicznej - stanu, który popularnie określa się
mianem "życia po życiu". Większość z nich wyznaje, że po rozstaniu się
ze swym ciałem zaznali niewyrażalnej błogości i pokoju - rzeczy
dotychczas nieznanej. Dalej, po przebyciu swego rodzaju tunelu znaleźli
się w obliczu świetlistej postaci, która przyciągała ich w
nieprzezwyciężalny sposób. Ludziom tym brakuje słów na opisanie miłości,
promieniującej z tej niezwykłej światłości, w której osoby wierzące
rozpoznawały oczywiście Boga. Jednak w momencie, kiedy chcieli
całkowicie powierzyć się i przylgnąć to tej światłości, pojawiała się
jakaś wewnętrzna przeszkoda. Musieli wrócić na ziemię, do swego ciała.
Pomiędzy tego typu świadkami znajdują się także ci, którzy zaznali
śmierci klinicznej w następstwie nieudanego samobójstwa. Warto
podkreślić, że ich doświadczenie było zupełnie odmienne od tego
opisanego powyżej. Po pierwsze, ich złe samopoczucie i przygnębienie,
które skłoniło ich do próby odebrania sobie życia, nie opuszczają ich
"po śmierci". A po drugie, kiedy zostają ogarnięci blaskiem niezwykłej
światłości, która im wychodzi naprzeciw, zaczynają gwałtownie żałować
swojego czynu. Uświadamiają sobie z niezwykłą wyrazistością, że sami nie
dysponują swoim życiem, że nie do nich należy przerywanie go, i że
decyzja ta należy wyłącznie do owej Światłości. Zadziwiające, że o tym
samym przeżyciu mówią ludzie zarówno wierzący jak i niewierzący. Jeszcze
dziwniejszy jest fakt, że żadna z tych osób, które doświadczyły "życia
po życiu", nigdy więcej nie ponawiała próby samobójstwa. Nikt z nich,
niezależnie od przekonań religijnych czy od rozmiaru znoszonego
cierpienia, nie decyduje się już więcej targnąć na swe życie! Skąd
czerpią siłę do dźwignięcia się do nowego życia? Właśnie z tego
wstrząsającego dla nich odkrycia, że obecne cierpienie niewiele znaczy w
porównaniu z ogromem szczęścia, płynącego z wiecznego połączenia się z
niezmiernie miłującą Światłością - w dniu i w godzinie, które przez nią
zostaną wybrane.
A oto drugi rodzaj świadectwa, pochodzącego od świętych, których droga
głębokiej zażyłości z Bogiem stanowi dla nas źródło pożytecznej nauki
duchowej. Otóż, wielu z nich, w ciągu wieków, służyło charyzmatem bardzo
szczególnym i rzadkim, który jednak nie ma nic wspólnego ze
spirytystycznymi praktykami (potępionymi przez Boga, jako wstrętnymi
przed Jego Obliczem). Chodzi o charyzmat bycia nawiedzanym przez dusze
zmarłych, przebywających bądź w Niebie, bądź w Czyśćcu. Myślę tu na
przykład o znanej historii ze św. Janem Bosko, zbudzonym w środku nocy
przez dawnego współbrata z seminarium, który właśnie umarł i przyszedł
mu ogłosić swoje wejście do Nieba. Cała sypialnia była świadkiem tego
wydarzenia! Myślę tu o siostrze Marii Annie od Jezusa, zaufanej św.
Teresy z Avila: spędzała ona część nocy na łagodzeniu cierpień i
wyzwalaniu dusz z czyśćca, czyniąc to za pozwoleniem Boga, który zażądał
od niej ofiarowania swych modlitw i trudów za osoby zmarłe. Myślę tu o
św. Katarzynie z Genui, o św. Faustynie Kowalskiej czy bł. siostrze
Mariam z Betlejem: wszystkie one były powiernicami dusz zmarłych, którym
służyły swą miłością, modlitwą, umartwieniami... Można by mnożyć te
przykłady, nie tylko z przeszłości. Także dzisiaj żyją osoby, które
posiadają ten zarazem niezwykły i błogosławiony charyzmat. Lecz powróćmy
do kwestii samobójstwa. Zgaduję już twoje pytanie: co mówią zatem z
Czyśćca dusze tych, którzy odeszli na skutek zadanej sobie śmierci?
Los tych osób zależy od okoliczności, jakie przyczyniły się do decyzji o
samobójstwie. W przechodzeniu na "tamtą stronę" nie ma wycieczek
zorganizowanych i jednakowej taryfy dla wszystkich. Najbardziej
zasadniczym i przewodnim motywem tych wyznań jest żal i ubolewanie z
powodu popełnionego czynu. Dlaczego? Ponieważ dusza dostrzega w pełnym
blasku cudowny i jedyny w swoim rodzaju plan, jaki Bóg spełniłby wobec
niej w całości, gdyby do końca przeżyła swój czas na ziemi. Nie będąc
już zaślepiona swym negatywnym spojrzeniem na siebie i na świat,
rozpoznaje wspaniałość i wielkość Bożej woli względem siebie, uświadamia
sobie niesłychaną wartość doczesnego życia, pojmuje z nadzwyczajną
jasnością swe prawdziwe miejsce w Sercu Boga, swe jedyne powołanie w
ciele Kościoła, ogląda bezmiar Miłości, którą od zarania jest umiłowana
oraz niezmierzoną cenę swoich najdrobniejszych aktów miłości. Tym, co
powoduje jej straszliwy żal, jest świadomość zmarnowania zbawczej mocy
wszelkiego rodzaju trudów i cierpień, przeżywanych na ziemi w łączności z
cierpieniami Chrystusa. Wyrzuca sobie, że przez tak krótki czas
ziemskiego życia nie podjęła cierpienia, które owocuje radością w
wieczności. Opłakuje ona całe dobro, które mogłaby uczynić innym duszom,
gdyby nie targnęła się na swe doczesne życie.
Oby nigdy nie przyszło nam tak gorzko rozpaczać! Wiedz o tym, że każda
minuta obecnego czasu posiada bezcenną wartość, bowiem każda chwila jest
ci darowana, abyś wzrastał w miłości i tym samym powiększał wewnętrzną
zdolność do przyjęcia chwały wiecznej. W opinii świętych, nawet
Aniołowie w Niebie zazdroszczą nam owej zdolności doskonalenia się w
miłości poprzez pokonywanie wszelkiego rodzaju przeciwności. Oni bowiem
problemów i bolączek już nie mają! Nie, nie warto na siłę przyspieszać
porodu, choćby okres ciąży dawał się we znaki; inaczej piękno twego
ciała zostanie uszkodzone. Obyś mógł powiedzieć u kresu ziemskiej
wędrówki, jak Jezus: Wykonało się!
Na początku wspomniałam o kontraście pomiędzy dążeniem do szczęścia a
spostrzeżeniem, że przepełnia cię smutek, rozczarowanie, ból i
beznadzieja. W rzeczywistości jednak - pozwól mi to powiedzieć -
prawdziwy kontrast ma miejsce gdzie indziej: w twoim życiu. Kiedy bowiem
mówię: "twoje życie", to mam na myśli także życie wieczne. Ten kontrast
polega więc na olbrzymim rozdźwięku między tym, co dzisiaj czujesz i
rozumiesz, a obiektywną prawdą o twoim istnieniu. Przypominasz
człowieka, który stoi z grubą opaską na oczach w promieniach słońca, i
mówi: zrobiło się ciemno, idę spać. Nie jest w mojej mocy to, aby ci tę
opaskę zerwać, lecz mogę przynajmniej zawołać: proszę, zaufaj tym,
którzy choć trochę widzą słońce! Oprzyj się na świadectwie świadków
Światłości w chwili twojego zaślepienia! I nie podejmuj ryzyka
zeszpecenia twego prawdziwego szczęścia wyobrażając sobie, że skrócisz
sobie obecne cierpienia. Zamiast rzucać swe życie do kosza, postaw
wszystko na Miłość. Daj Bogu jeden rok, mówiąc Mu: już nie mogę więcej,
teraz Ty zabierz się za moje życie. Na okres jednego roku daję Ci do
dyspozycji wszystko, czym jestem i co posiadam. Uczyń mnie instrumentem
Twojej miłości. Inicjatywa należy do Ciebie, natchnij mnie, co mam
czynić i pośpiesz się z przyjściem mi z pomocą! Mogę ci zagwarantować,
że nie miną trzy miesiące, a zapłaczesz ze szczęścia nad cudem, jakim
jesteś!
To nieprawda, że jedynym wyjściem z twojej ślepej uliczki jest
samobójstwo. Są jeszcze inne drzwi, prowadzące do twego serca, o których
Jezus powiedział: Stoję u drzwi i kołaczę... Pozwól, aby rozlegało się w
tobie to łagodne pukanie Miłości, która cię woła i błaga, pukanie Boga
strapionego wobec twojego strapienia. Pozwól, aby rozchodził się Jego
pokorny i przejmujący głos: Czy otworzysz dla Mnie swe serce? Czy
pozwolisz Mi żyć razem z tobą? Zbyt wiele cierpiałe(a)ś, aby się znowu
pomylić na drodze do szczęścia. Wybierz Miłość, mającą na imię Jezus,
która cię dzisiaj wybiera i pociesza. Czyż nie pozwolił On pewnego dnia
zabić się z miłości do twojego życia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz